„Wstręt do tulipanów” przeczytałam na placu
zabaw. Niedziela, czwarta popołudniu, komary gryzą, a za duży chłopiec próbuje
się wdrapać na ściankę wspinaczkową. Ścianka jest jego wzrostu, ale chłopak się
nie poddaje – podkurcza nogi i na moment udaje mu się oderwać stopy od ziemi. Czytam
„Wstręt do tulipanów”, dzieci grają w berka, mamy się moszczą na ławkach,
podciągając za wąskie spódnice. Niedzielni ojcowie wykazują dużą aktywność – w piłki
i paletki. Świeci pomarańczowe słońce, a dzieci w krzakach za piaskownicą
strzelają do siebie z nieistniejących pistoletów.
A recenzja o, tutaj: http://xiegarnia.pl/recenzje/spotkanie-po-latach/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz