Nieostre widzenia zasługują na piątkę w koronie,
nadają się na konkurs recytatorski i są dowodem na to, że spośród debiutantów
wyłaniany jest czasami ktoś, kto potrafi pięknie pisać po polsku.
Ale,
zacznijmy od początku. Jak zachwyca? Barwnością, plastycznością i starannością
wykonania, jak haftowana serwetka, o której wiadomo, że ktoś nad nią długo
siedział i że nie każdy tak potrafi.
Jak
nie zachwyca? W nadmiarze stylizacji wydaje jej się, że mówi coś ważnego, podczas
gdy wielokrotnie złożone zdania przepływają gładko jak szklane kulki, które
tylko siąść i obracać w palcach. A od takiego obracania nic się z czytelnikiem
nie dzieje.
Katarzyna
Jakubiak ufa dzieciństwu. Obrazowo opowiada o kapitalistycznych przemianach
widzianych oczyma dziewczynki, która „ma trzy latka, trzy i pół, głową sięga
ponad stół” w słodkiej jak kremówka cukierni – rodzinnym majątku, oczku w
głowie dziadka. Pisze o pasji, której nikt nie odziedziczył, gdy przyszły
olbrzymy, niepytające nikogo o zgodę na wykopanie fundamentów. Dziadek tak był
wytrwały, że wojna przeszła obok niego („nawet nie zauważył, jak to się stało,
że wokół jego wybranej okolicy wyrosły któregoś dnia mury getta”). I tak się
zapamiętał, że „spożywając z takim zapałem wyrób własny, nieopatrznie zjadł sam
siebie”.
Nie
byłoby Jakubiak bez Schulza. I tak, jak u niego wszystko jest cynamonowe, u
Jakubiak – lukrowane: „Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana.
Los tej trójki, ich śmierć poprzez zjedzenie – napełniał mnie niezmierzonym
smutkiem” – pisze autorka, zachwycając się własnymi pokładami nostalgii.
Czasami
jest też zupełnie inaczej i bohaterka ma przed oczyma obrazy żywego mięsa jak z
Francisa Bacona. Ta sama dziewczynka, która zerkała na nas przez lukrowane
babki, wyrusza w świat, doświadcza samotności jak Czesław Miłosz nad Zatoką San
Francisco, patrzy na stukniętego przez samochód szopa pracza i myśli o śmierci.
Wszystko to wciąż bardzo elegancko i z puentą.
Dorosłość
przynosi w życiu bohaterki nowe problemy, które da się opowiedzieć. „Dead
fetus” – wypowiedzenie tych słów przychodzi u Jakubiak łatwiej niż u Bargielskiej,
u której trzeba było lekarskiego żargonu, by powiedzieć. Cokolwiek. „Gravitas obsoleta”. Jakubiak pospiesznie
ucieka w wyobraźnię, która podsuwa obraz zimy stulecia, gdy na ekranie podczas
badania nie pojawia się płód.
Wątki
wyobraźniowe, oniryczne pozwalają ukryć brak głębszej refleksji. Jakubiak
czaruje i czaruje, i wsuwa się ją, mimo wyrzutów sumienia, jak faworki w tłusty
czwartek. Pakuje się do ust jak watę cukrową, po której zostaje tylko cienki
patyczek. Kolorowa bibułka i złotko po pączku z różą.
Dlatego
trzeba powiedzieć: raczej wtórność niż świeżość i odwaga, wyobraźnia rozbuchana
na sprawdzonych tematach, czyli tam, gdzie Gombrowicz i Schulz już byli,
refleksja śmielsza tam, gdzie był już Miłosz. Z zapachów Ameryki – raczej
stereotyp niż cokolwiek innego.
Postać
literata-obieżyświata, Amerykanina podającego się za Ukraińca jakoś mało
przekonująca. Dwustronicowy opis charczącej spłuczki w tle (a co!), której
Amerykanin nie może znieść i – jak to Amerykanin – chce zaraz kogoś pozwać, ale
w ostatniej chwili się powstrzymuje, bo otrzymuje maila przestrzegającego przed
wzrostem zachowań antyamerykańskich na świecie. I od tej pory zamierza udawać
Ukraińca. Tyle dowiadujemy się o świecie z zabawnego opowiadania Ameryka!; że Amerykanin głupi i
megaloman, a Ukrainiec od wódki nie stroni. A to zaledwie wycinki z książki
Jakubiak mieszczącej dwanaście opowiadań.
Autorka
pisze tak, jakby dokonywała tłumaczenia kanonicznego samej siebie. Zresztą, w
tytułowym opowiadaniu przyznaje się: „Opanowała mnie ambicja opisania świata”.
Rationalisation,
clarification, expansion, ennoblement – wskazane przez Antoine’a Bermana zgubne tendencje tłumaczeniowe – to grzechy, których nie boi się Katarzyna Jakubiak w
swojej prozie. Drwiąc sobie z niebezpieczeństwa, pisze: „mogłabym ogarnąć
świat” i dokonuje
wzorcowego przekładu polskiej pisarki mieszkającej w Stanach i czytającej
Miłosza, Schulza i Gombrowicza. Smutno mi, Boże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz